Na oczach wicemistrzyni olimpijskiej wyciągnął karabin. “Buty miała we krwi”
To był jeden największych ataków rakietowych na Izrael. Dwa razy większy niż ten ostatni kwietniowy. Iran wystrzelił 181 pocisków w kierunku Izraela. To była zemsta za zabicie przez Izrael przywódców Hamasu i Hezbollahu. Jak poinformował izraelski urząd ds. bezpieczeństwa, większość pocisków została zestrzelona przez izraelskie systemy obrony powietrznej.
Niektóre mecze bez publiczności, zgrupowanie kadry normalnie
Ponieważ irańskie rakiety nie osiągnęły znaczących celów, to w Izraelu nie było ofiar. Ranne zostały dwie osoby.
– Ironią losu jest to, że odłamki irańskich rakiet zabiły jednego Palestyńczyka mieszkającego w Jerycho – mówi nam Dani Porath, dziennikarz sportowej telewizji Sport5. Nasz rozmówca przekonuje, że rakietowy atak nie spowodował też strat w infrastrukturze. – Są jakieś zniszczenia autostrady i budynków, ale w miastach bardziej chodzi o wybite szyby – dodaje. Jego redakcja poinformowała m.in. o sytuacji znanego piłkarskiego agenta. W jego domu popękały szyby. To miało być spowodowane spadającymi odłamkami rakiet. To przeważnie te odłamki niszczyły też dachy czy mury kilku budynków.
– Wiedzieliśmy o ataku kilka godzin wcześniej. Były komunikaty, by zostać w domach w bezpiecznych miejscach. Sam atak trwał prawie 2 godziny, ale potem życie szybko wróciło do normy. Są oczywiście pewne restrykcje, gdzieniegdzie nie ma imprez masowych, ale tak wszyscy normalnie pracują i funkcjonują – przekazuje. Porath relacjonuje to tak, jakby po ogromnej akcji Iranu, Izrael otrzepał się tylko z kurzu i szedł dalej.