Pogromczyni Świątek się wycofała, a Chińczycy i tak świętują. Niesamowity obrót spraw
W czwartek tuż po godz. 12:00 rozpoczęła się batalia Igi Świątek z Qinwen Zheng o olimpijski finał w grze pojedynczej kobiet. Początek spotkania ułożył się zupełnie nie po myśli naszej tenisistki, która popełniała mnóstwo błędów. Na początku drugiej odsłony, po kilkuminutowej przerwie na reset, nastąpiła dobra reakcja ze strony Polki, udało się wyjść nawet na prowadzenie 4:0. Wtedy jednak wróciły problemy z pierwszego seta i Chinka wróciła do gry. Zawodniczka z Azji lepiej poradziła sobie w końcówce i zwycięstwem 6:2, 7:5 zagwarantowała sobie co najmniej srebrny medal igrzysk. Raszynianka zaś będzie walczyć w piątek o brąz.
W pomeczowej rozmowie Zheng potwierdziła to, co dało się zauważyć także oglądając spotkanie. Po prostu prezentowała się na korcie solidniej od reprezentantki Polski. “Powiedziałabym, że byłam bardziej cierpliwa. Grałam mądrzej i sprytniej, a do tego popełniałam mniej błędów. Nie czułam się dobrze fizycznie, więc tym bardziej cieszę się z tego zwycięstwa” – przekazała finalistka tegorocznego Australian Open.
Chwilę po zakończeniu pojedynku polsko-chińskiego starcia o finał w singlu, na korcie numer 7 rozpoczęła się kolejna batalia z udziałem reprezentantów z tego kraju. Do walki przystąpili Xinyu Wang i Zhizhen Zheng, a stawką ich pojedynku było wejście do decydującego starcia o mistrzostwo olimpijskie w grze mieszanej. Warto przy okazji wspomnieć, że początkowo to Qinwen Zheng miała być partnerką Zhizhena Zhanga w mikście. Tenisistka z TOP 10 rankingu WTA wycofała się jednak tuż przed pierwszym meczem, chcąc skupić się na grze pojedynczej.